Licho mnie bierze, gdy kolejny raz widzę, jak naciąga się zbieraczy podsuwając im walor niebędący tym, co podano w ofercie sprzedaży. Tym razem dotyczy to zn. nr 355 z 22 lipca 1946 r. Otóż ukazała się w sprzedaży oliwkowo czarna "próba" tego znaczka, o której piszą wszystkie katalogi, w tym i nasz "Podręcznik". Wymieniając w Podręczniku ową "próbę" nie znaliśmy jeszcze wielu dokumentów i opieraliśmy się o dane z dotychczasowych ekspertyz rzeczoznawców. Dziś mogę jednoznacznie stwierdzić, że takiej próby nie ma!!!
Otóż, w sprawozdaniu z dnia 22 lipca 1946 r. St. Mikstein napisał: Barwa znaczków jest ciemnofioletowa. Próby barwy robiono w odcieniach stalowych, które jednak z braku stosownych farb wypadały nieodpowiednio a następnie w barwie fioletowej. Wszystkie odcienia przedstawiono do wglądu Ob. Dyrektorowi Okręgu P. i T."
Ani słowa o próbie oliwkowo czarnej, i dalej:
Odesłano dla Muzeum 16 ark. prób barw z makulatury drukowej, 10 ark. dobrych odbitek nieząbkowanych oraz 200 ark. ząbkowanych. Do Składnicy wysłano 5.020 ark. dobrych perforowanych odbitek. Do spalania przeznaczono 254 ark. a to 166 ark. makulatury drukowej i prób oraz 88 ark. makulatury z perforacji.
W Muzeum P. i T. we Wrocławiu znajdują się próby w barwie fioletowej, ciemnoniebieskiej, jasnoniebieskiej (odcień niebieski pruski), szarej.
Kilka miesięcy temu napisałem w tej sprawie do eksperta, który wystawił atest z zapytaniem, gdzie mogę zobaczyć materiał porównawczy, większy fragment takiej próby, a może i cały arkusz? Dotychczas nie mam odpowiedzi. Czym zatem jest to coś? Proszę sobie samemu dopowiedzieć ...
Kolejny przykład, to zn. nr 327 (fi 377). W kwietniu napisałem do eksperta Pana Korszenia: "Proszę o podanie, na jakiej podstawie stwierdził Pan w ateście nr 10/08 oraz 209/08, że zn fi 377 drukowano na bezdrzewnym papierze? Ponieważ nie widziałem tak wydrukowanego arkusza, chciałbym wiedzieć, gdzie go można zobaczyć. Nadmieniam, że Mikstein nigdzie nie wspomniał, że drukowano na takim papierze jakąkolwiek próbę tego znaczka, a wręcz narzekał na beznadziejny papier (drzewny!!!) jaki drukarnia otrzymywała".
Domyślacie się Państwo, że odpowiedzi do dziś nie otrzymałem.
W rozmowie ze znanym ekspertem zapytałem, dlaczego wystawia atesty na znaczki z jakoby podwójnym drukiem wydrukowane w rotograwiurze czy offsecie, czyli w technikach, w których tylko celowe działanie człowieka może być przyczyną takiej usterki? Usłyszałem wtedy wykład, w którym mój rozmówca udowadniał mi, że nie mam racji, a moje stwierdzenia, że "podwójny druk" oznacza, iż dany arkusz "przeszedł" przez maszynę dwukrotnie, czego dowodem jest m.in. taka sama intensywność zadruku, uznał za brednie. Zatem, poprosiłem go o wytłumaczenie mi, w jaki sposób powstają te uznane przez niego "podwójne druki". Niestety, nie doczekałem się odpowiedzi oburzonego eksperta.
Inny przykład z dnia dzisiejszego. Jeden z czołowych polskich ekspertów wystawił atest znaczkowi nr 289 (fi 339), w którym określił barwę znaczka jako "lila brązowo różowy". Konia z rzędem temu, kto taką barwę rozpozna. Aż dziw bierze, że znaczek o tej barwie dopiero teraz odkryto! Jestem ciekaw, jakim to przyrządem dokonano pomiaru, bo chyba nie gołym okiem, a jeśli tak, to czym prędzej należy tego eksperta zapodać do książki rekordów Guinesa, albo do programu "Mam talent".
Temat jest tylko ledwo dotknięty, bo wystarczy popatrzeć na ceny w kolejnym nowym wydaniu Katalogu Fischera, a na rynku można znaleźć niespotykane dotąd, "unikalne", drogie jak diabli odmiany papieru, oczywiście z atestem. Gdy zaś zapytać ekspertów, na czym opierają swe dane dotyczące podziału papieru według jego grubości, zapada cisza, a ja chciałby to wiedzieć.
Reasumując, filateliści nie dawajcie się oszukiwać i zanim zapłacicie odpowiednio wysoką cenę za proponowany obiekt filatelistyczny, poszperajcie po literaturze.